Czy język angielski wystarczy – wrażenia globtrotera
Język angielski od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku jest najpopularniejszym językiem obcym w skali globalnej. Jest najczęściej wybieranym językiem w szkole, na kursach i przez pracodawców w międzynarodowych koncernach. Jego powszechność wzmacnia rozwój technologii komunikacyjnych, kultura masowa i turystyka.
Czy znajomość angielskiego wystarczy by bezstresowo zwiedzać świat?
W większości przypadków wystarczy, ale wyłącznie dlatego, że najczęściej podróżujemy tam gdzie inni. Jesteśmy kolejnymi uczestnikami masowej turystyki do której dostosowują się mieszkańcy popularnych celów podróży ponieważ dochody z turystki są nierzadko ważnym elementem budżetu popularnego regionu.
Jak jest w Europie?
W krajach o długiej tradycji nauczania i wykorzystywania angielskiego jako najważniejszego języka obcego (Szwajcaria, Dania, Szwecja, Norwegia, Holandia) napływ turystów mówiących po angielsku niejako potwierdza słuszność inwestowania w edukację w tym obszarze. Czasami dochodzi do absurdalnych sytuacji kiedy grupa Skandynawów spędzających wieczór w norweskim pubie rozmawia po angielsku ponieważ mówiąc w języku norweskim po prostu nie dogadaliby się z kelnerem imigrantem. Świadczy to o bardzo wysokiej asymilacji angielskiego w obszarach codziennego funkcjonowania. Język ten staje się naturalną i doskonale funkcjonującą alternatywą dla języka ojczystego.
Anglojęzyczna Północ Europy pozostaje w swoistym kontraście do Południa. Znajomość angielskiego w krajach takich jak Grecja, Hiszpania, Włochy czy Francja w dużym stopniu zależy od wieku i poziomu wykształcenia mieszkańców. Im młodsza i lepiej wykształcona jest dana osoba, tym znajomość angielskiego bardziej zaawansowana. Oczywiście w miejscach turystycznych jak Santorini, Taormina, Montepulciano czy Paryż komunikacja w języku Szekspira będzie powszechna, ale już nie tak naturalna jak w Zurichu. Język angielski jest na południu praktycznym narzędziem porozumiewania się na komunikatywnym poziomie. Można powiedzieć, że na północy Europy to turyści dostosowują się do poziomu angielskiego reprezentowanego przez Skandynawów. Z kolei na południu, to rdzenni mieszkańcy chcą sprostać językowym wymaganiom turystyki jako ważnej gałęzi gospodarki.
Jak jest na innych kontynentach?
Ogólnie rzecz biorąc, dobrą znajomość angielskiego reprezentują mieszkańcy Afryki. Jest to spuścizna zależności od Londynu. Duża cześć tego kontynentu ma kolonialną, brytyjską przeszłość. Kraje takie jak Kenia, Rodezja, Zimbabwe, RPA , Nigeria, Uganda używają języka angielskiego jako języka urzędowegom więc jest to znajomość powszechna, chociaż różnie bywa z poziomem.
Z kolei w krajach azjatyckich, mimo masowej turystyki, porozumiewanie się po angielsku nie zawsze jest oczywistą opcją. Najlepiej jest w Singapurze, Filipinach i Kambodży. Zadziwiająco słabo w Japonii, Chinach, Wietnamie i Indiach. Ten ostatni kraj wręcz zaskakuje niskim poziomem znajomości angielskiego. Po pierwsze to była perła w koronie brytyjskiego imperium, po drugie to język urzędowy (obok 22 innych) po trzecie to bardzo ekspansywny partner handlowy w skali globalnej. Nie zmienia to faktu, że z angielskim nie jest najlepiej nie tylko w turystyce. Poznałem Brytyjczyków realizujących tłumaczenia medyczne dla hinduskich koncernów farmaceutycznych zaopatrujących w leki większość krajów Europy i Ameryki Płn. Byli zaskoczeni, że maile pisane przez nich po angielsku wymagają tłumaczenia na hindi zanim zostaną przesłane do kierowników.
Dla mówiącego po angielsku turysty najbardziej problematyczna językowo wydaje się być Ameryka Południowa. Zdarza się, że nawet w dobrych hotelach w Brazylii, Argentynie czy Peru bez translatora nie można rozwiązać na recepcji najprostszego problem. Poza szeroko rozumianymi ‘sieciówkami’, angielski jest równie egzotyczny jak dla nas Pantanal czy Foz Iguazu. Na prowincji wzbudzimy głębokie zaskoczenie nie tym, że mówimy po angielsku, ale tym, że nie znamy hiszpańskiego.
ARTYKUŁ SPONSOROWANY